JKM napisał:
Działek pod budownictwo mieszkaniowe w Wojniczu nie ma, bo są działki przemysłowe, ze sprzedaży których finansowano dziurę budżetową. Nikt nie chce inwestować w biednej gminie.
Z TAKIEJ GMINY JAK WOJNICZ SIĘ UCIEKA.
Temat słuszny, jakkolwiek nie sprowadzałbym tak wszystkiego wyłącznie do kwestii mieszkaniowej. Na decyzję o osiedleniu się, a w tym i budowie domu wpływ ma (a przynajmniej powinien mieć) szereg czynników społeczno-ekonomicznych (charakterystyka rynku pracy, dostępność usług, infrastruktura drogowa etc.). Od samej ilości terenów budowlanych mieszkańców nie przybędzie (choć to zdecydowanie dobry kierunek polityki).
Niestety rzeczywistość pokazuje, że rzadko się owe czynniki uwzględnia. Z całym szacunkiem ale pretensja jednej z mam, która podczas zebrania w Milówce z nieskrywanym żalem pytała Burmistrza "o której to ona godzinie będzie musiała wstawać żeby dojść do punktu zbiorczego? o 6:15? bo teraz wychodzi o 7 ileśtam." No przepraszam, a kto u licha kazał się Pani osiedlać w szczerym polu/pod lasem/za górką? Chciałbym zrozumieć sytuację, ale takie roszczenia to kompletna paranoja. I charakterystyczny niestety dla nas sposób myślenia: ja (względnie moi najbliżsi) i reszta społeczeństwa.
Bardzo znacząca jest wypowiedź dyrektora Krzysztofa Samborskiego. Podobne myśli mnie nachodzą, gdy wspominam sobie wizję edukacji przedstawioną przez Fullera, Fukuyamę czy Ivana Illicha w książce "Odszkolnić społeczeństwo". Referowałem już kiedyś te wizje przy pewnej okazji kilka lat temu.
Illich niestety ze względu na swoje anarchistyczne bądź co bądź korzenie, jest dziś nieco 'nieaktualny', ale tu również: nie w samej infrastrukturze problem. Oczywiście, że ta ma znaczenie, ale problem leży przede wszystkim w sprocedurowaniu kształcenia jako takiego, niestety na poziomie centralnym. Procedury, standardy, wymogi. Siedź Jasiu w ławce i nie zadawaj pytań, a jak wygląda drzewo to dowiesz się z obrazka w książce bo żeby wyjść na łono natury to Pani musiałaby uzyskać zgodę twoich pradziadków. Zresztą polecam:
osswiata.nq.pl/zylinska/
Podoba mi się sposób myślenia wiceburmistrza Wojciecha Janusa: catering zamiast stołówek, to może idźmy dalej i sprawdźmy, czy jakieś biuro nie może za mniejsze pieniądze przejąć obowiązków Gminnego Zespołu Ekonomiczno_Administracyjnego Szkół? 400 tysięcy piechotą nie chodzi.Byłoby, jak znalazł, na Milówkę.
Nie wszystko co sprywatyzowane jest dobre, ale faktycznie może warto się zastanowić jeśli jakiś podmiot zewnętrzny może zapewnić wymagane posiłki, w dodatku taniej niż stołówka, to czemu nie?
GZEAS to smutna prawda, ale prawo chyba nie przewiduje "outsourcowania" ich usług.